Babcine metody zawsze skuteczne

1 komentarz

Mam dużo przepisów z rozmaitych notatek, które niejako odziedziczyłem po Babci. Sięgam do nich często, choć niektóre (jak przepis na pieczenie chleba) raczej pozostaną niewykorzystane.
Ostatnio sięgnąłem (choć powiem szczerze i z przykrością, że bez większego przekonania) po przepis rzekomo pomocny w nagminnym zapaleniu spojówki i rogówki.
Pacjentka męczyła się z tym uciążliwym problemem ponad półtora roku. nie pomagały antybiotyki, krople, ziołowe okłady, przemywanie. Ot, problem.
Postanowiłem spróbować sokoterapii zgodnie z Babcinyni notatkami. Pomogło. Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony. To znaczy wierzę w przepisy mojej Babci, wielokrotnie dowiodły swojej przydatności. Ale jakoś tak te uciążliwe zapalenia wydawały mi się odporne na coś tak prostego (?!) jak sokoterapia A jednak.
Dla zainteresowanych przepis:
Szklankę kwiatu bzu czarnego zmielić na proszek, wymieszać dokładnie z podwójna ilością miodu gryczanego. Ssać po czubatej łyżce 3 razy dziennie.
Jednocześnie przyjmować połowę szklanki wody z dodatkiem soków (po łyżce stołowej):
– z malin
– z dzikiej róży
– z aronii
– z jagód
Miksturę sokową wypijać trzy razy dziennie, można nią popijać miód z kwiatem bzu.

Reklama

Krótka przerwa

Dodaj komentarz

Wpis o leczeniu ran z wykorzystaniem miodu zaowocował kilkunastoma mailami. Niestety z przyczyn, nazwijmy to osobistych, na dzień dzisiejszy nie jestem za bardzo w stanie prowadzić korespondencji, zawieszona zostaje również do końca tygodnia działalność Gabinetu Porad Zielarskich.
Wszystkich zainteresowanych przepraszam i proszę o wyrozumiałość. W dwóch – moim zdaniem – najpilniejszych przypadkach odpisałem, reszta korespondencji musi niestety zaczekać.
Poruszę tylko jedną kwestię, okłady miodowe na rany, bynajmniej nie składają się z samego miodu. Powiem więcej – ze względu na zjawisko osmozy, zbyt duże stężenie miodu w roztworze może wręcz być przeszkodą w gojeniu.

Miód na rany

1 komentarz

Dzisiaj o pierwszym przypadku z jakim miałem do czynienia w Gabinecie Porad Zielarskim, zaraz po rozpoczęciu mojej działalności.
Zgłosiła się 84-letnia Pacjentka cierpiąca na owrzodzenia żylakowe podudzi, które objęło obie nogi od połowy stóp do wysokości uda. Były to głębokie zmiany, pacjentka była pozbawiona skóry i warstwy podskórnej na całym zmienionym chorobowo fragmencie nóg.
Leczenie trwało w tym momencie ponad 15 lat (wymaz wykazał gronkowca złocistego), stosowano na zmianę: antybiotyki, Balsam Szostakowskiego, okłady olejowe, ozonowanie, pijawki. Po chwilowej poprawie, następowało każdorazowo pogorszenie. Dodatkowo Pacjentka cierpiała na nadciśnienie i miażdżycę.
Zaleciłem spożywanie mikstury pyłkowo miodowej, którą Pacjentka popijała szklanką naparu z kwiatu kasztanowca.
Jednocześnie rana była 3 razy dziennie przemywana roztworem wodnym na bazie miodu ze spadzi iglastej, na noc natomiast nakładana była maść gojąca.
Efekty były zaskakujące. Już po dwóch dniach zaognione miejsca zmieniły barwę na jaśniejszą a po tygodniu rana przestała się „ślimaczyć”. Po dwóch miesiącach rana zasklepiła się w znacznym stopniu.
Ostatecznie po ponad siedmiomiesięcznej kuracji rana na prawej nodze zagoiła się całkowicie natomiast na nodze lewej pozostały jedynie dwie niewielkie ranki wielkości monet pięciozłotowych, które zagoiły się po podaniu maści ze streptomycyną.
Dlaczego o tym piszę? Otóż miałem dziś rano przyjemność rozmawiać z zaprzyjaźnionym (i dosyć już wiekowym) pszczelarzem. Była to typowa dyskusja o wszystkim i o niczym. I jakoś tak zeszło na zastosowanie miodu w lecznictwie. Usłyszałem dzięki temu ciekawą historię. Zaraz po wojnie, szwagier mojego rozmówcy skaleczył się siekierą w nogę. Rana była dość głęboka i pomimo zdezynfekowania i zszycia ślimaczyła się i nie chciała goić. Poproszono o pomoc radzieckiego lekarza, stacjonującego w okolicy ze swoja jednostką. Zalecił on gotowanie czosnku, odstawianie go na kilka godzin a następnie mieszanie z miodem i okładanie rany. Kuracja okazała się bolesna ale bardzo skuteczna. Rana wygoiła się.
Ta właśnie opowieść z czasów powojennych przypomniała mi moją pierwszą Pacjentkę oraz utwierdziła w skuteczności miodowych kuracji.

O miodach celem wyjaśnienia – fakty i mity cz. 2

Dodaj komentarz

Faktów i mitów o miodach ciąg dalszy.

Tylko miód płynny jest prawdziwy – MIT.
Prawdziwe miody rzeczywiście początkowo mają formę płynną (przypominającą bardzo gęsty olej), który nazywany jest patoką. Jednak z czasem miody zaczynają się krystalizować czyli „gęstnieć” zmieniają swoją konsystencję do stałej, przypominającej smalec o barwie od białej do ciemnobrązowej.
Jest to proces całkowicie naturalny i właśnie on świadczy o wysokiej jakości miodu. Pamiętajmy, prawdziwe miody muszą ulec krystalizacji i ta sytuacja nie powinna nas w żaden sposób niepokoić. Natomiast podejrzane są miody, które np. późną jesienią czy zimą nadal pozostają w stanie płynnym.
Prawdopodobnie zostały one podgrzane do zbyt wysokiej temperatury a co za tym idzie straciły swoje właściwości.

Miód się scukrzył – MIT.
Miód się nie cukrzy tylko krystalizuje, patrz punkt wyżej.

Miód jest grudkowaty co świadczy, że jest w nim cukier – MIT.
Świadczy o to dużej zawartości glukozy oraz małej zawartości wody. Można więc powiedzieć, że mamy tu do czynienia z większą ilością „miodu w miodzie”.

Miodu nie wolno podgrzewać do temperatury wyższej niż 40 stopni Celsjusza – PRAWDA.
W tak podgrzanym miodzie następuje rozpad pszczelich enzymów i substancji aminokwasowo – białkowych zawartych w miodzie. Staje się on tym samym jedynie zlepkiem cukrów prostych i traci swoje cenne właściwości.

Miodu nie trzeba zalewać wodą – PRAWDA.
Rzeczywiście nie trzeba. Można go spożywać bezpośrednio, utrzeć z ziołami, rozpuścić w soku lub jogurcie (mleku). Pamiętajmy jednak, że miód rozpuszczony w wodzie i odstawiony na dwie godziny zwiększa swoją wartość antybiotyczną ponad dwustu krotnie.

Herbata ziołowe można słodzić miodem – PRAWDA.
Niektóre mieszanki ziołowe do przygotowywania naparów lub odwarów są rzeczywiście niezbyt smaczne. Warto je w takich przypadkach słodzić miodem. Co więcej, słynni zielarze tacy jak ojciec Grzegorz Sroka czy ojciec Czesław Klimuszko często zalecali wręcz słodzenie miodem mieszanek ziołowych stosowanych w schorzeniach układu krążenia labo układu moczowego.
Natomiast absolutnie nie zaleca się słodzenia cukrem mieszanek ziołowych.

Miód nie może być stosowany w cukrzycy – MIT.
Oczywiście każdy organizm jest inny ale większość diabetyków może z powodzeniem stosować miód – oczywiście w rozsądnych ilościach. Z pewnością będzie on zdrowszy od licznych sztucznych słodzików, szczególnie tych w tabletkach, pełnych wypełniaczy.
Badania wykazały, że miód nieznacznie wpływa na podniesienie poziomu cukru we krwi w porównaniu z taką samą ilością np. fruktozy, ryżu, jabłek czy ziemniaków.

O miodach celem wyjaśnienia – fakty i mity cz. 1

1 komentarz

Miało być o soku z buraków ale co tam. Skoro mój wpis wywołał takie reakcje to czuje się w obowiązku wyjaśnić pewne kwestie. Może przyda się to nie tylko piszącym ale i innym osobom nie do końca zorientowanym w kwestii hodowli pszczół.
Nie jestem pszczelarzem ale co roku pomagam w zaprzyjaźnionych pasiekach. Poza tym jako praktykujący apiterapeuta staram się dowiedzieć jak najwięcej na temat gospodarki pasiecznej i sposobów pozyskiwania produktów pszczelich.
Może więc wyjaśnię kilka kwestii, które budząc kontrowersje również wśród wielu Klientów mojej Zielarni.
Na początek kilka wyjaśnień w kwestii produkcji.

Cena
Cóż, zawsze można samemu założyć pasiekę i sprzedawać miód w ceni cukru. Mamy demokrację i nikt tego nie zabroni. Tym jednak, którzy planują tak zrobić proponuję mały staż w jakiejkolwiek pasiece, będą się mieli okazję przekonać jak wiele pracy i zaangażowania wymaga prowadzenie pasieki.
Zresztą pszczelarz nie jest instytucją charytatywną, na miodzie zarabia. To chyba normalne, przecież każdy z nas otrzymuje wynagrodzenie za swoja pracę.
A poza tym, jeśli dla kogoś mercedes jest za drogi to jeździ starym oplem. Analogicznie. Jeśli miód jest za drogi, kupujemy cukier lub pijemy gorzkie. Nie ma obowiązku słodzenia miodem. Więc taki argument jest po prostu niepoważny.
Poza tym pamiętajmy, że pszczoły ot tak po prostu nie przynoszą miodu do słoików. Trzeba pszczół doglądać, podkarmiać, podawać leki, miód w odpowiedniej porze wybrać, wywirować, przelać do słoika (słoik, nakrętki i nalepki tez kosztują).
Nie ma też pewności, że w danym roku uzyskamy dużą ilość miodu, zależne jest to od kwitnienia roślin i pogody w okresie kwitnienia.
Myślę, że przedstawiłem to w miarę zrozumiale.

Cukier
To oczywiste, że pszczelarze podają pszczołom roztwór cukru (tak zwaną pożywkę). Pamiętajmy, że pszczoły nie noszą miodu dla nas. Noszą go dla siebie, by mieć pokarm na zimę.
Dla nie zorientowanych – pszczoły nie przesypiają zimy jak niedźwiedź, muszą więc coś jeść.
Więc skoro pszczelarz wybrał im miód (czyli jedzenie), to musi teraz zapewnić im jakiś pokarm na zimę. Jest to jego obowiązkiem.
Przecież późną jesienią kwiaty już nie kwitną i nie nektarują, więc pszczoły nie mają skąd pozyskać pożywki.

Rodzaje miodów
Pasieki dzielą się na dwa rodzaje:
Stacjonarne – ule stoją w jednym miejscu np. w ogrodzie, bądź na pasiece w polu czy pod lasem.
Wędrowne – ule ustawione na specjalnych przyczepach są wywożone na tereny kwitnienia roślin miododajnych.
Oczywistym jest, że większą szansę na uzyskanie szerokiej gamy miodów, będzie miała pasieka stacjonarna.
Nie wszyscy jednak mają czas, możliwości czy chęci by wywozić pszczoły na pożywki. Nie zmienia to jednak faktu, że Klienci pytają takich pszczelarzy o różne miody, niekiedy rzadko występujące jak np. miód wrzosowy.
Taki pszczelarz albo odeśle klienta do znajomego pszczelarza, który taki miód pozyskał albo odkupi od niego kilka słoików miodu by poszerzyć swoją ofertę. Poinformuje o tym Klienta.
Dlatego nie dziwi mnie posiadanie różnych odmian miodu zrzez jednego pszczelarza. Natomiast za podejrzany uznał bym fakt, że pszczelarz posiada pasiekę stacjonarna i dysponuje wszelkimi rodzajami miodu (od rzepakowego po wrzosowy) i tłumaczy, że są to „jego” miody.

w najbliższym czasie postaram się opisać kilka kwestii związanych z samym miodem.

Olejek miętowy na dziąsła

2 Komentarze

Zgłosił się do nas Pacjent, po wyrwaniu kilku zębów, któremu w jamie ustnej pomimo płukania i przyjęcia antybiotyku, nadal utrzymywał się silny stan zapalny. Dziąsła były zaczerwienione, opuchnięte, pojawił się na nich nieprzyjemny, oślizgły biały nalot.
Zaproponowałem płukanie dziąseł płynem „Eludril” z dodatkiem 5-6 kropli olejku eterycznego z mięty na każde płukanie.
Już następnego dnia dziąsła wyglądały lepiej. Po tygodniu stan jamy ustnej wrócił do normy. Oczywiście dziąsła nadal były obolałe i delikatne ale stany zapalne zniknęły.
Dla odpornych polecam podawanie w pierwszych dniach kuracji 4-5 kropli olejku goździkowego zamiast miętowego. Niestety jest to kuracja dość nieprzyjemna – przeraźliwie piecze jama ustna, po płukaniu. Na szczęście ten efekt dosyć szybko zanika. Za to jest to gwarantowany sposób, jeśli w jamie ustnej istnieje ryzyko stanów zapalnych lub gnilnych związanych z zanieczyszczeniem dziąseł lub przyzębia.

Pierzga – warto stosować

Dodaj komentarz

Zapomniany pszczeli produkt
O miodzie każdy słyszał. Podobnie o propolisie. Większość kojarzy też mleczko pszczele i pyłek kwiatowy. Sporo osób stosuje też świece woskowe lub dało się przekonać do żucia plastrów miodowych do czego zresztą szczerze namawiam.
Mało jednak osób kojarzy pierzgę – a szkoda.
Pierzga to pyłek kwiatowy w złożony przez pszczołę do komórki plastra. W wyniku zmieszania z wydzieliną gruczołów ślinowych i miodem oraz braku dostępu powietrza ulega fermentacji mlekowej, któ®a nie tylko ja konserwuje ale również czyni wartościowszą i łatwo strawną.
Warto wiedzieć, że to właśnie pierzga jest dla pszczół niezastąpionym źródłem białka i witamin. O jej sile działania świadczyć może fakt, że pszczoły odżywiane pierzgą żyją dłużej, niż te, które żywią się zwykłym pyłkiem kwiatowym.
Działanie pierzgi na organizm ludzki:
– wzmacniające
– regenerujące
– oczyszczające
– antybiotyczne
Warto o niej pamiętać w:
– okresach rekonwalescencji
– spadku odporności
– niedoborze witamin
– chronicznym zmęczeniu
– depresji
– chorobie wrzodowej
– zapaleniu wątroby.
– chorobach prostaty

Na rynku dostępna jest pierzga w miodzie, Stosowałem ja wielokrotnie z dobrym skutkiem. Najlepiej rozpuścić wieczorem czubatą łyżkę pierzgi w miodzie w szklance letniej wody. Rano dokładnie mieszamy i wypijamy na czczo. Jest bardzo syta, kiedy zacząłem przyjmować pierzgę, przez kilka pierwszych dni nie jadłem śniadań.
Polecam również rozpuszczenie rano łyżeczki pierzgi w miodzie ze szklanką naturalnego kefiru lub maślanki. Dodajemy łyżkę otrąb i łyżkę zmielonych ziaren ostropestu, doprawiamy płaska łyżeczka cynamonu. Mikstura taka, przyjmowana na śniadanie poprawia odporność uzupełnia witaminy, działa przeciwzapalnie.